Zbliżała się godzina 17, a na otoczonym przez świąteczny jarmark chodniku kręciło się zaledwie kilka osób. Nietypowa to sytuacja jak na spotkanie Kościoła Ulicznego. Nie było kogo poprosić o przywiezienie zupy i chleba, bo było wręcz pusto. Wzniosłem swoje oczy ku górze, prosząc Boga o pomoc. Ponieważ brakowało wolontariuszy po zupę pojechałem z bezdomnym mężczyzną. Po powrocie plac pękał w szwach zarówno od wolontariuszy jak i osób potrzebujących. Zaczęło się spotkanie Boga z ludźmi. Ok 50 osób otrzymało gorącą zupę, herbatę, chleb jak, odzież i nowe czapki. Oprócz pomocy materialnej nie zaniedbaliśmy świadczenia o Tym, który zwyciężył śmierć, głód, ubóstwo i przede wszystkim pojednał nas z Ojcem w niebie. Chrystus w nas, nadzieja dla wszystkich. Pomimo niskiej temperatury, udało się stworzyć ciepłą, rodzinną atmosferę, aby każdy mógł dowiedzieć się że Bóg jest dobry.
Na koniec mieliśmy okazję i przywilej zwiastować Ewangelię dwóm panom, którzy w wyniku trudnych doświadczeń stracili sens życia. Jeden przyznał się, że jeszcze 15 min wcześniej chciał popełnić samobójstwo, ale trafił na spotkanie Kościoła Ulicznego. W wyniku modlitwy jego głowa została uwolniona od złych myśli. Drugi 3 tygodnie wcześniej stracił żonę i od tego czasu bał się wrócić do domu. Błąkał się po ulicy próbując skończyć ze sobą. Nie widział rozwiązania dla siebie. Mieliśmy przywilej mu pomóc.
Chwała Bogu za służbę na ulicy. Chwała Bogu za Kościół Uliczny.
Jacek