Nawet, kiedy my jesteśmy spóźnieni, Bóg przychodzi na czas! Z powodu deszczu w Gdańsku panowały straszne korki. Pod Złotą Bramę na spotkanie Kościoła Ulicznego przyjechaliśmy mocno spóźnieni. Potem musieliśmy jeszcze odebrać chleb i zupę. Ku naszemu zaskoczeniu piekarnia zapomniała przygotować pieczywo. W ramach przeprosin dostaliśmy świeże, pachnące pieczywo różnego rodzaju. Odbiór zupy to z reguły formalność, ale tym razem zapomniano o naszym zamówieniu. Jednak szefowa kuchni stanęła na wysokości zadania i podobnie jak w przypadku Jezusa na pustkowiu, nastąpiło rozmnożenie jedzenia. Wkrótce znalazł się termos pomidorówki i kilka porcji pyz z mięsem.
Posiłki zaczęliśmy rozdawać dopiero o godzinie 18:10 w strugach deszczu. Temperatura powietrza nie rozpieszczała. Tym bardziej słowa Ewangelii, aby głodnych nakarmić, nabierały głębokiego sensu. W takich warunkach wystarczy wspomnieć, że wszystko to dzieje się z powodu imienia Jezus, a ludzie sami zauważają Bożą miłość w działaniu.
Od jakiegoś czasu na nasze spotkania przychodzi Bartek. Sympatyczny człowiek z bagażem rozterek i doświadczeń. Podczas wakacji „jakoś” sobie radził z dnia na dzień, jednak teraz jesienną porą, sprawia wrażenie pozostawionego samemu sobie. Od słowa do słowa zrozumiałem że potrzebuje nie tylko dachu nad głową, ale również opieki i pomocnej dłoni, aby stanąć na nogi. Tego dnia wszystko było przesunięte w czasie. Jednak Bóg pozostaje niewzruszony okolicznościami. O godzinie 21:00 Bartek znajdował się 100 km dalej, w schronisku, w suchym i bezpiecznym miejscu, rozpoczynając nowy etap życia. Bóg daje mu szansę, aby zacząć zwyciężać dzięki Bożemu Słowu. Bartek potrzebuje naszych modlitw.
Warto było znieść te wszystkie trudy, aby zobaczyć, że Bóg prowadzi do zwycięstwa nawet w najtrudniejszych okolicznościach. I tylko Bogu niech będzie chwała!
Jacek