257 Spotkanie

„Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55,10-11)

Na nas też pada deszcz. Czekamy na deszcz Ducha. Rozkładamy mały namiot. Mamy kilka parasolek. Nasze spotkanie rozpoczynamy w niewielkim gronie. Bóg jest z nami i to jest najważniejsze.

Przemawia mówca z Nigerii. Prorokuje i modli się o zebranych, głównie o osoby bezdomne. W tle na gitarze gra Jurek D. Pomimo pogody, jesteśmy szczęśliwi. Jezus jest z nami tu.

Starsza siostra mówi, że wiele osób chciało słuchać o zbawieniu, a wiele osób modliło się razem z nią.

Napełniony Duchem Pana spontanicznie chwyciłem na ulicy ręce pewnego bezdomnego człowieka i z wielkim przekonaniem poprosiłem, aby powtarzał po mnie słowa modlitwy. Chętnie się zgodził. Nie wiedziałem jeszcze co będę mówił, ale czułem, że Pan da właściwe słowa. I tak się stało.
– Jestem synem Króla! Jestem synem Króla!! Jestem synem Króla!!! – powtarzał mężczyzna. – Upadłem nisko, ale chcę wrócić do domu Ojca i zasiąść z Nim przy jednym stole – powiedział i wybuchnął płaczem. Z każdą chwilą coraz bardziej rozumiał jak daleko odszedł od źródła szczęścia. Rosła w nim tęsknota, aby wrócić do Boga. Po modlitwie przytuliliśmy się. Długo nie mógł się odkleić. – Ja naprawdę bardzo pragnę tego wszystkiego o czym mówiliśmy – dodał od siebie. Była to jedna z najbardziej budujących i zaskakujących modlitw w jakich kiedykolwiek uczestniczyłem.

Drogi Pańskie są niezwykłe!

Maciek