– Jezus nie umarł i nie zmartwychwstał, abyśmy mogli jedynie chodzić do Kościoła. On umarł, abyśmy mogli zmienić sposób myślenia i rozpocząć nowe życie (Rz 12,2) – przemawia Jacek, a słuchają go z uwagą ludzie, którzy zdecydowanie potrzebują nowego życia m.in. trzech podpitych siedemnastolatków, którzy uważają że picie to fajna zabawa. Pokazujemy im osoby, które przez alkohol straciły wszystko – rodzinę, pracę, zdrowie. Nikt z nich nie rozpoczynał od picia wódki czy denaturatu. Gdy zaczynali przygodę z alkoholem, sięgnęli „tylko” po piwo lub wino. Działo się to w czasie kiedy mieli 17 lat. „Wino – to szyderca, mocny trunek – to wrzaskliwa kłótnia; i nie jest mądry, kto się od niego zatacza” (Przy. 20,1).
Przy stole z jedzeniem panuje duży ruch, pomimo że nie ma jeszcze zupy. Mariusz przywozi kanapki, które regularnie co tydzień robi ze swoją rodziną. Natychmiast znajdują się na nie chętni. Po chwili pojawia się druga siatka z kanapkami. Zrobiła je pani Jagoda, która słysząc o ludziach, którzy tutaj przychodzą postanowiła im jakoś pomóc. Dlatego zrobiła kanapki. Takie odruchy serca są niezwykle wzruszające. Wkrótce przywożą chleb z zaprzyjaźnionej piekarni i zupę z zaprzyjaźnionej restauracji.
Pewien mężczyzna, który regularnie przychodzi na spotkania Kościoła Ulicznego, stoi na uboczu ze spuszczonym wzrokiem.
– Co się dzieje? – pytamy.
– Wypiłem dzisiaj piwo i jest mi wstyd podejść – mówi skruszony.
– Przeproś Boga i chodź do nas. Potrzebujemy ciebie – zachęcamy go.
Pani Helena mówi, że nawet gdyby Kościół Uliczny nie miał żadnego wpływu na mieszkańców miasta Gdańsk, to ze względu na to jakie ma znaczenie dla niej, warto go kontynuować.
Pan Zdzisław przyszedł dwa miesiące temu po raz pierwszy. Patrzył na nas z przymrużeniem oka.
– Nie wierzę w Boga i nie sądzę, aby to się kiedykolwiek zmieniło – odpowiadał, gdy proponowaliśmy mu modlitwę. Dwa tygodnie później zgodził się na modlitwę. Wziął Biblię i zaczął ją czytać. Następnie przyszedł do kościoła. W chwili obecnej przychodzi na wszystkie spotkania modlitewne, nabożeństwa i na grupy domowe. Jest zafascynowany osobą Jezusa Chrystusa.
Skośnooki mężczyzna przygląda się nam od dłuższego czasu. Z pewnością nie rozumie tego, co jest tutaj mówione. Z ciekawości pytamy go o powód jego postoju.
– Usłyszałem pieśń na hebrajsku. Niedawno byłem w Jerozolimie. Rozpoznałem ten język. Jestem chrześcijaninem. Lubię patrzeć, gdy Bóg działa pomiędzy ludźmi, a tutaj to się dzieje – odpowiada Owen, który przyjechał z Malezji.
Dzisiaj usługują wśród nas wyśmienici muzycy – Jurek i Małgosia Dajukowie. Są to osoby, które wchodziły w skład znanego w latach 90. zespołu Missio Musica. Jurek i Małgosia grają proste melodyjne utwory, które wykonują z wirtuozerią, przeplatając je komentarzami o Bogu i codziennym życiu. Przekaz jest porywający.
Całe spotkanie obserwuje rowerzysta z Bułgarii. Uśmiecha się i próbuje śpiewać razem z nami. Bóg jest dobry!
Maciek