Fantastyczna pogoda. Jest ciepło i sucho.
„A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że (Jezus) jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem” (Łk 7,37.38).
– Ta kobieta była prostytutką! Była osobą, która czyniła zło. W obecności Jezusa zaczęła płakać, bo była świadoma swojego stanu. Na tym jednak nie koniec. Pomimo swojego grzechu, nie została odrzucona, bo Bóg nie odrzuca skruszonych. To jest dobrą nowiną dla wszystkich upadłych.
– Kto z Was czuje się jak ta prostytutka z Biblii – pytamy zebrany tłum. Kolejne osoby podnoszą swoje ręce. – Chwała Bogu za waszą odwagę! Ręce w górze to nie tylko akt wyznania grzechów. To także wyraz pragnienia, że chcecie żyć czystym życiem.
Kolejne skruszone osoby wychodzą do przodu. Niesamowicie poruszający widok. Modlimy się o nie.
– Dlaczego powiedziałeś, że faryzeusze byli księżmi tamtych czasów? – pyta młody człowiek. – To sugeruje, że księża są faryzeuszami, a to słowo ma negatywne znaczenie.
– Pomimo, że faryzeusze byli duchownymi i rzekomo byli blisko Boga, to wielu z nich było złymi ludźmi. Podobnie jest i dzisiaj. Człowiek nie jest osobą pobożną tylko przez fakt, że skończył seminarium i nosi wyróżniający strój, ale przez poddanie się Bogu. Jeżeli ksiądz każdego dnia się nawraca, to jest człowiekiem dobrym i sprawiedliwym, ale jeżeli nie, to będzie sądzony bardziej surowym sądem niż wszyscy inni (Jk 3,1).
Pewien bezdomny człowiek, który kilka tygodni rozrabiał podczas spotkania Kościoła Ulicznego, podchodzi, aby przeprosić. Mówi, że bardzo głupio się zachował. Dziękujemy Bogu za jego opamiętanie.
– Będę miała wkrótce operację na kręgosłup. Proszę pomódlcie się o mnie – mówi kobieta, która mieszka w altance na działce.
Krzysztof, który stoi w kolejce po zupę, zniszczył sobie życie przez alkohol. W taki sposób stracił żonę, dziecko i pracę. Kiedyś pracował w stoczni. Ma solidne techniczne wykształcenie. Proponujemy mu modlitwę. Jest bardzo wzruszony. Łamie się. Przytulamy go. Wiemy, że Bóg może na nowo wyznaczyć drogi jego życia i na ten moment czekamy. Tylko czy będzie chciał pójść dalej?
Jacek na gitarze elektrycznej sączy klimatycznego bluesa. Mały chłopiec stoi metr od niego i chłonie każdy dźwięk. To jest Kościół Uliczny. Nie realizujemy planu. Poddajemy się pod prowadzenie Ducha Świętego. Każdy indywidualnie przeżywa i uczestniczy w tym, co się tutaj dzieje.
Mariusz kiedyś przyniósł kanapki. Potem przyniósł je znowu. Tak się dzieje od miesięcy. Przynosi ich mnóstwo. Robi je razem z żoną Mariną. Kochani ludzie z robienia kanapek dla głodnych uczynili dużą służbę. Mają pracę, malutkie dziecko i znajdują jeszcze czas i środki, aby pomagać innym.
Po spotkaniu wszyscy liderzy idą na osobne spotkanie, aby omówić, podsumować działania. Modlimy się o mądrość i wizję pracy. W tym momencie przychodzi przypadkowy sms, który brzmi: „Bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie pozostaje daremny w Panu” (1 Kor 15,58).
Odbieramy to jako wspaniały głos Boga!
Maciek