Przy Targu Węglowym stragany, lampki, kolędnicy i wolontariusze Kościoła Ulicznego. Stragany z okazji świąt, by zarabiać, Kościół Uliczny, by pomagać ludziom zagubionym.
Tuż przed przyjazdem na spotkanie, Robert, lider KU, był z żoną w szpitalu. Czekał na nią w samochodzie. Z budynku wyszła starsza kobieta. Pewnym krokiem podeszła do jego samochodu, otworzyła drzwi i usiadła z przodu. – Na Dworzec, proszę – poinformowała. Robert odpalił silnik i bez słów pojechał na dworzec. – Ile płacę? – spytała kobieta. – Nic pani nie płaci – odpowiedział Robert. Kobieta się zdziwiła. – Po prostu chciałem pani pomóc – uśmiechnął się. Jego samochód nie był przecież taksówką.
Tydzień temu zatrzymała się jakaś kobieta. Po dłuższej rozmowie okazało się, że ma sporo problemów. Największym był brak pracy. Kasia zaproponowała jej modlitwę. Kobieta się zgodziła. W tygodniu przez przypadek spotkały się w mieście. Kobieta rozentuzjazmowana poinformowała, że tuż po modlitwie wyruszyła do miasta. W jednej z pierwszych restauracji znalazła ogłoszenie o pracę. Weszła do środka i dostała ją. 110 zł dniówka.
Łukasz jest na spotkaniu Kościoła Ulicznego po raz drugi. Chce pomagać, ale nie wie co ma robić. Dajemy mu kilka opcji. Ostatecznie rozmawia z osobami bezdomnymi. To nowe doświadczenie w jego życiu. Przełamał się i wygrał.
Mirek ma bardzo szlachetną twarz. Nie jest bezdomnym, ale nie jest mu lekko. Mieszka w jednym pokoju z siostrą i jej małym synem. Ostatni raz palili w piecu trzy dni temu. Chcemy kupić mu węgiel na zimę. Cieszymy się, że będzie im ciepło.
Maciek