Kiedyś na nasze spotkanie przyszedł bezdomny mężczyzna. Podczas, gdy większość myślała jedynie o zupie, on się zachwycał modlitwami płynącymi z serca. Mówił, że pewnego dnia też tak będzie potrafił. Któregoś razu Piotr poprowadził go w modlitwie i ten się pomodlił swoimi słowami. Cieszył się jak dziecko. Tydzień temu dowiedzieliśmy się, że Waldek nie żyje. Zmarł na ulicy. Ta informacja była dla nas ciosem w serce. Myślę, że z Waldkiem się jeszcze spotkamy. Przecież lubił się modlić.
Być może podczas naszych ulicznych spotkań ratujemy komuś życie, gdy kogoś karmimy, kiedy dajemy nadzieję lub wskazujemy kierunek w życiu, kiedy rozdajemy czapki, rękawiczki i kurtki. W czasie mroźnych dni jesteśmy wyjątkowo blisko zjawiska życia i śmierci. Zawsze chcemy nieść życie. Dlatego jesteśmy z tymi ludźmi każdego tygodnia.