170 Spotkanie

„Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna – dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje” (Ps 127,1.2).

Był czas kiedy podczas spotkań Kościoła Ulicznego brakowało wolontariuszy, muzyków, mówców i jedzenia. W pewnym momencie to się zmieniło. Obecnie mamy taką obfitość wszystkiego, że nie nadążamy Bogu dziękować za całe dobro, które na nas wylewa.

Dzisiaj mamy tylu mówców, że nie ma pewności czy wszystkim uda się stanąć przed mikrofonem. Przez pełne dwie godziny kolejne osoby stają przed ludźmi, nauczają i wydają świadectwa życia z Bogiem. Wielu przechodniów zatrzymuje się i słucha.

Zanim pojawia się zupa, właściciel pewnej restauracji dostarcza pyszne naleśniki. Korzystają ci, którzy przyszli pierwsi. Cudowny człowiek, który myśli o potrzebujących.

Jest bardzo zimno. Rozdajemy czapki i rękawiczki. Robi się cieplej w sercu, gdy widzi się wdzięczność ludzi, którym zrobiło się cieplej.

Tydzień temu pewien mężczyzna był bardzo niegrzeczny. Wymądrzał się i przeklinał. Zostawiliśmy go w spokoju i odeszliśmy. Teraz znowu jest z nami. Tym razem jest pokorny. Opowiadamy mu o Bożym planie dla człowieka. Słucha uważnie i nie przerywa. W pewnym momencie prosi o telefon. Dzwoni do swojej byłej żony i przeprasza ją za to, że tak bardzo ją skrzywdził. Informuje, że jest w Kościele (KU). Ona zdziwiona odpowiada: „Ty? W kościele?”. Modlimy się o niego. Odchodzi zadowolony.

Od Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Dobroczynnego ze Słupska otrzymaliśmy czekolady i kremy do golenia. Wiele osób jest ucieszonych.

Uboga kobieta przychodzi z receptą. Prosimy pewnego mężczyznę, aby poszedł z nią do apteki i wykupił dla niej leki. Nie chce przyjąć od nas pieniędzy. Mówi, że kupi je za własne. Dobro się udziela.

Na zakończenie stajemy w kręgu, aby się pomodlić. Przychodzi jednak tylko połowa wolontariuszy. Druga połowa jest zajęta rozmowami z przechodniami i modlitwami o nich. Piękny widok.

Po spotkaniu idziemy do restauracji, aby podzielić się swoimi wrażeniami, których dzisiaj było wiele. Jesteśmy podekscytowani. Mówimy dużo i głośno. W pewnym momencie podchodzi do nas mężczyzna ze stolika obok:

– Przepraszam, że was podsłuchuję, ale mówicie tak piękne rzeczy, że serce się raduje. Brzmicie jak ci, którzy działają na Kościele Ulicznym.

Uśmiechamy się.

– Gdy dzisiaj trafiłem na wasze spotkanie, pomyślałem, że jesteście jakimiś żołnierzami, którzy właśnie wrócili z Iraku lub Afganistanu. Byliście tak pewni, stanowczy i konkretni w tym, co mówiliście. Myślałem, że jesteście z jakiejś specjalnej jednostki powołanej do krzewienia chrześcijaństwa w naszym kraju. Byłem pod wrażeniem tego, co słyszałem.

Uśmiechamy się.

– Pewna drobna dziewczyna w ciąży podeszła do mnie i pomodliła się. Była łagodna i też konkretna jak żołnierz.

Uśmiechamy się i dziękujemy Bogu.

Maciek