„Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5,13-16).
Tak więc znowu jesteśmy pod Złotą Bramą. Właśnie zdemontowano świąteczne stragany i znowu nas widać. Po wielu tygodniach jest czym oddychać. Z radości modlimy się z ludźmi, którzy dzisiaj przyszli, a jest ich wielu. Panuje dobra atmosfera. Czuć wdzięczność. Mamy Boże Słowo, zupę i ubrania.
– Bóg jest odpowiedzią na wszystkie Twoje problemy i zmagania – mówię do ludzi, którzy chodzą po chodnikach. Ktoś daleko w bramie pali papierosa i słucha. Jest to prawdą.
Tydzień temu pierwszy raz rozmawiałem ze Zbyszkiem. Nigdy wcześniej nie było okazji. Działo się to w Sylwestra. Wszyscy dookoła się bawili, a on marzł. Wtedy zobaczyłem, że ma na sobie lekkie buty, w których były dziury. Poprosiłem, aby zadzwonił do mnie w poniedziałek i przypomniał mi o swojej potrzebie. W skromności powiedział, że nie trzeba, że nie dzieje mu się krzywda, ale to nie była prawda. Zbyszek nie pije. Ma swój telefon i dowód osobisty. To prawdziwa rzadkość wśród ludzi ulicy. Od dawna czuję, że dla takich osób mógłbym wiele zrobić i to z wielką przyjemnością. W następny poniedziałek ktoś dzwonił do mnie 10 razy. Niestety nie mogłem odebrać. Wieczorem okazało się, że to był Zbyszek. Przypomniał mi o butach. Bardzo mnie to ucieszyło, bo większość jego kolegów dnia następnego zapomina o tym co mieli zrobić, a on pamiętał. Dzisiaj otrzymuje nowe, ciepłe, zimowe buty. Jest bardzo szczęśliwy.
Rysiek sam z siebie przemawia do zebranych: – Kiedyś byłem bezdomny. Piłem. Byłem na dnie. Bóg uzdrowił mnie podczas spotkania Kościoła Ulicznego. Odszedłem bez kul. Dzisiaj mam mieszkanie i pracę. To wszystko dzięki Niemu. Oddajcie Mu swoje życie!
Rysiek prosi, aby pozdrowić Marka Ciesiółkę.
Celinka ma swoje lata, ale jest jednym z najwierniejszych wolontariuszy KU. Zawsze może i zawsze jest gotowa, aby świadczyć o dobroci Boga, o grzechu i sądzie. Dzisiaj szczęśliwa oznajmia: – Zawsze myślałam, że aby porozmawiać z człowiekiem muszę mu dać ulotkę albo coś innego. Bóg sprawił, że mogę podejść do osoby i tak po prostu z nią rozmawiać i modlić się o nią. To przełom. Nowy wymiar. Chwała Bogu.
Na koniec modlimy w dużym kole. Modlą się wszyscy: wolontariusz i ludzie ulicy. Jest cudownie. Wspólnie śpiewamy na chwałę Bogu.
Pewna osoba wręcza nam dużą kwotę pieniędzy na prowadzenie naszej misji. Ten czas cudów nazywa się spotkaniem Kościoła Ulicznego.
Maciek