108 Spotkanie

dsc_0449„Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach” (Mt 13,31.32).
Królestwo Boże jest niepozorne, często niedostrzegalne dla obserwatorów. Jest głupotą dla ignorantów, którzy obserwują zaangażowanie i radość wierzących. Ziarnko rośnie, staje się rośliną, a potem drzewem. Zależy od tego jak bardzo pozwolimy mu urosnąć.
– Boże Słowo daje wam możliwość wzrostu. Możecie stać się małą, ładną roślinką, która cieszy oko. Jest to sytuacja, w której będziecie umieli zadbać przynajmniej o samych siebie. Albo wyrośniecie na drzewo i staniecie się domem dla licznych gatunków ptaków. Jest to sytuacja, w której wasze życie stanie się błogosławieństwem nie tylko dla siebie, ale i dla ludzi, którzy was otaczają, dla współmałżonków, dzieci, sąsiadów, pracowników, mieszkańców waszej miejscowości – przemawiamy do grupy ok. 40 osób.

Tydzień temu podszedł do nas młody człowiek i zaczął płakać, mówiąc, że zapije się na śmierć. Chciał przestać, ale nie potrafił. Miał na imię Piotr. Od miesięcy był w ciągu alkoholowym. Do szpitala na odtrucie nie miał szans, bo wymagano od niego zera promili we krwi, a on nie potrafił tego stanu osiągnąć. Bał się, że dostanie padaczki, że umrze, że jego organizm tej walki nie przetrzyma. Rozmawialiśmy z nim i modliliśmy się o niego. Zespół grał, a grupa dramatyczna wystawiła wstrząsający spektakl o ukrzyżowaniu Chrystusa. Dwa dni później Piotr zadzwonił do nas i poinformował, że jest w szpitalu na leczeniu. Pod wpływem przedstawienia przestał pić. Po kilku dniach, gdy go odwiedziliśmy wyglądał jak całkowicie zdrowy człowiek. Był ogolony i ładnie ubrany. Był szczęśliwy. Wygląda na to, że wkrótce znowu będzie biegał półmaratony. Pomagamy mu wrócić do społeczeństwa.
Jego ojciec i matka zapili się na śmierć. On też miał skłonności. Przez cztery lata był całkowicie wolny od nałogu. Znajdował się wtedy w chrześcijańskim ośrodku na południu kraju, w którym był pracownikiem. Obowiązywała tam zasada „zero alkoholu”. Był blisko Boga. Pewnego dnia jeden z kolegów zaproponował mu wypicie piwa, w tajemnicy przed „nawiedzonymi”. Miała to być ich słodka tajemnica. Okazało się, że był to podszept samego diabła. Bardzo szybko upadł na samo dno. Znalazł się na ulicy, pijany i zmarznięty. Pasmo nieszczęść przerwało pojawienie się w zeszłym tygodniu na spotkaniu Kościoła Ulicznego.

Jednym z uczestników spotkania Kościoła Ulicznego jest pan Jurek. Ma wyższe wykształcenie. Napisał dwie książki. Miał rolę w znanym filmie fabularnym. Zna trzy języki. Oprócz dobrych osiągnięć, kilka razy siedział w więzieniu. Za każdym razem kiedy przychodzi na spotkanie Kościoła Ulicznego wygląda jak pracownik ambasady, chociaż jest bezdomny. Nie wiemy co się dzieje w jego wnętrzu. Cieszymy się jednak, że chce tutaj przychodzić i być z nami.

Jeden z wolontariuszy przez ostatni tydzień był na Bliskim Wschodzie, gdzie załatwiał interesy. Prosto z samolotu przyszedł na spotkanie Kościoła Ulicznego. To miłe, że pomimo zmęczenia, nie chciał tracić błogosławieństwa.

Nasi przyjaciele wyjeżdżają na trzy tygodnie do sanatorium, ale nie za bardzo się z tego powodu cieszą. – Trzy razy nie będziemy na spotkaniu Kościoła Ulicznego – mówią, wyjaśniając powód swojego zmartwienia.

Maciek

 

dsc_0380 dsc_0387 dsc_0389 dsc_0391 dsc_0394 dsc_0400 dsc_0403 dsc_0404 dsc_0408 dsc_0422 dsc_0424 dsc_0428 dsc_0430 dsc_0433 dsc_0436 dsc_0437 dsc_0445 dsc_0447 dsc_0448 dsc_0449

107 Spotkanie

dsc_0247Druga rocznica powstania Kościoła Ulicznego. Nie świętujemy rocznicy. Świętujemy Boga. Przed oczami mamy Jego dobroć i łaskę. O niej mówimy i modlimy się o potrzebujących.

Anioł Pana zakłada obóz warowny wokół bojących się Jego i niesie im ocalenie.
Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan, szczęśliwy człowiek, który się do Niego ucieka.
Bójcie się Pana, święci Jego, gdyż bogobojni nie doświadczają biedy (Ps 34,8-10).

Dzisiaj jest bardzo dużo ludzi, zarówno wolontariuszy jak i uczestników, ok. 300 osób. Gra zespół Przed Nami. Przemawia Jack z Kongo. Występuje grupa teatralna Tożsami. Mamy kiełbaski i zupę. Jest też stoisko z książkami.

Paweł przychodził na każde spotkanie Kościoła Ulicznego i zawsze prosił o rozmowę. Pomimo, że był pod wpływem alkoholu wzbudzał nasze współczucie. Poświęcaliśmy mu wiele czasu. Pewnego dnia, zrozpaczony po dramatycznym wypadku swojego synka, zapowiedział, że popełni samobójstwo i nagle zniknął. Często myśleliśmy o nim, Dzisiaj, po pół roku, Wioleta przyprowadza go do nas. Wie, że się ucieszymy. Nie poznałem go. Tak dobrze wyglądał. Paweł przestał pić. Wioleta ze swoim chłopakiem, sami po życiowej zapaści, przyjęli go do siebie. Cała trójka była bezdomna, a teraz mają pracę i trzypokojowe mieszkanie.

Ewa z mężem mieszkają na ulicy, ale ten styl życia nie pasuje do nich. Są inteligentni i wrażliwi. Mają determinacją, aby stanąć na nogach. Niedługo to się stanie.

Maciek

 

dsc_0005 dsc_0012 dsc_0024 dsc_0037 dsc_0044 dsc_0049 dsc_0050 dsc_0055 dsc_0058 dsc_0068 dsc_0073 dsc_0075 dsc_0077 dsc_0080 dsc_0081 dsc_0091 dsc_0097 dsc_0100 dsc_0103 dsc_0104 dsc_0110 dsc_0126 dsc_0130 dsc_0133 dsc_0135 dsc_0143 dsc_0148 dsc_0149 dsc_0152 dsc_0155 dsc_0158 dsc_0166 dsc_0204 dsc_0235 dsc_0247 dsc_0249 dsc_0264 dsc_0268 dsc_0272 dsc_0327 dsc_0375 dsc_0381 dsc_0383 dsc_0398 dsc_0414 dsc_0420 dsc_0429 dsc_0435

106 Spotkanie

dsc_0347Czasami wydaje się, że nikt oprócz mnie nie przyjdzie na spotkanie. Zastanawiam się wtedy jak będzie ono wyglądało. Tylko ja sama, grupa bezdomnych ludzi i Boża obecność. Jestem gotowa i na taki scenariusz, choć zdecydowanie wolę gdy przychodzi wielu chrześcijan z różnych kościołów i mamy społeczność wierzących działających razem.

Dziś mamy gości – Gosię Hip Hop i jej koleżankę Angelikę. Dziewczyny przyjechały z daleka, by usłużyć śpiewem i świadectwem. Nie stronią jednak od noszenia i rozkładania sprzętu potrzebnego do spotkania. Gosia opowiada o swoim dzieciństwie, o nienawiści do ojca oraz o tym jak Bóg odmienił jej serce w tej kwestii. Wielu ludzi zatrzymuje się, by jej słuchać. Są poruszeni. Niektórzy mają łzy w oczach. Jej trudne życie oraz to jak Bóg poprowadził ją do uzdrowienia i uwolnienia robią wrażenie na przechodniach.

Kasia podchodzi do pewnego mężczyzny, którego ojciec niedawno zmarł. Mieli ze sobą bardzo zły kontakt. Mężczyzna ma łzy w oczach, bo czuje żal, że nie może się pojednać i niczego naprawić. Kasia prowadzi go w modlitwie do przebaczenia. Opowiada mu o Ojcu w Niebie i możliwości prowadzenia życia w miłości i szacunku.

Płacze też pewna dziewczyna. Szlocha tak bardzo, że przyciąga uwagę przechodniów. Jest w ciąży. Powinna się cieszyć, ale się nie cieszy. Ta ciąża i całe jej życie jest jednym wielkim dramatem osoby wykorzystywanej przez obcych i najbliższych. Wczoraj zmarła jej matka. Jedyne co jestem w stanie zrobić w tym momencie to jest przytulanie jej. Płaczę wraz z nią. Czuję jakby była to moja córka. To jeden z momentów, gdy czuję się bezsilna. Nie wiem co mówić i co robić. Zwykłe powiedzenie: Bóg Cię kocha to mało w takich chwilach. Modlitwa koi jej ból.

Rozmawiam z Pawłem, który poznał Boga na Kościele Ulicznym. Czyta Biblię i regularnie chodzi do kościoła. Jest tak głodny Boga, że chodzi do wielu kościołów, na różne spotkania. Tryska radością i wdzięcznością. Jest pokorny. Bóg prowadzi go krok po kroku. Rozmowa z nim jest jak miód dla duszy.

Podchodzę do Adama, który też przychodzi na Kościół Uliczny od jakiegoś czasu. Niczego mu nie brakuje. Ma dom i pracę. Syci się głoszonym słowem i mówi, że zaczyna lepiej rozumieć Boga i to, na czym polega wspólnota kościoła. Jest bardzo wdzięczny za to miejsce, gdzie spotyka się tak wielu ludzi, którzy chcą być podobni do Jezusa. Dla takich ludzi jak Adam i Paweł od dwóch lat prowadzimy spotkania na ulicy.

Mamy też gości z Tczewa, którzy prowadza bank żywności. Piotr i Marysia, pomimo zaganiania swoimi sprawami postanowili sprawić wiele radości rozdając banany, wędliny i świeże pieczywo. Nasze stoły uginają się, a przechodnie dopytują się z jakiej to okazji.  – Bo Bóg jest dobry! Proszę pani – odpowiada jeden z wolontariuszy.

Dzisiaj jest jedno z tych spotkań, gdy po zakończonej modlitwie nikt nie ma ochoty iść do domu. Rozmawiamy ze sobą, śmiejemy się i dziwimy, że kiedyś nie było takiego miejsca, gdzie możemy teraz razem służyć i mieć tak wiele radości.

Agata Strzyżewska

 

dsc_0331 dsc_0339 dsc_0347 dsc_0348 dsc_0354 dsc_0365

 

 

 

105 Spotkanie

1– „Lud żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza” (Łk 11,29). Znak Jonasza to trzy dni spędzone w grobie przez Jezusa zakończone powstaniem ze śmierci do życia. Wspaniale jest oglądać cuda, które Bóg czyni w Kościele. Jednak cudem o największym znaczeniu jest zmartwychwstanie Jezusa. Jest ono zapowiedzią życia wiecznego. Co więcej jest obietnicą, że Bóg jest w stanie wzbudzić upadłego człowieka do życia społecznego, rodzinnego, zawodowego – głosimy do grupy osób uzależnionych, które słuchają z wielkim przejęciem. Nagle staje pomiędzy nimi mała dziewczynka w czerwonej sukience. Kontrast pomiędzy jej czystością a ich upodleniem jest potężny. Część zaczyna rozumieć ten symboliczny obraz.

Spotkanie jest głębokie i prowadzi do modlitwy. Zachęcamy do modlitw przez mikrofon. Ku naszemu zaskoczeniu kolejne osoby chcą to zrobić. Modlitwy przechodzą w publiczne wyznawanie grzechów i dziękczynienia. Widok jest niespotykany, bo mówimy Tutaj o przypadkowych ludziach na ulicy, a nie o wierzących w kościele.

Pan Zbyszek jest kierowcą i dziękuje Bogu za to, że trzy razy uratował go od śmierci.

Umęczona kobieta prosi Boga, aby wyrwał ją ze szponów alkoholu. Jej wyznanie jest przejmujące, bo nie wygląda na osobę z problemami. Jej odwaga i desperacja muszą się Bogu podobać.

Mariusz dziękuje Bogu za to, że wyrwał go z bezdomności i nałogu. Wyrobił dokumenty, otrzymał procę w stoczni. Pewien mężczyzna o imieniu Mirek dał mu schronienie w swoim lokum. Nie mają prądu, ani wody, ale mają gdzie spać i podgrzać posiłek. Poza tym we dwóch jest raźniej. Obaj wyglądają na zadowolonych.

Jacek jest muzykiem. Obserwuje życie uliczne i mówi, że chciałby grać dla tych ludzi. Nie wie jeszcze kiedy i z kim, ale ma przekonanie, że powinien to zrobić. Cudowny twórczy niepokój.

Maciek Strzyżewski

 

1 2 3 4 dsc_0015 dsc_0016 dsc_0019 dsc_0045 dsc_0050 dsc_0057 dsc_0065 dsc_0073 dsc_0077 dsc_0079

104 spotkanie

DSC_0091Jezus powiedział, aby brać swój krzyż i Go naśladować. Życie z Bogiem to nie tylko czytanie Biblii i słuchanie kazań, to także robienie rzeczy, które nie zawsze są wygodne i przyjemne, ale na pewno Bogu się podobają np. pomaganie chorym i biednym.

Pewien bezdomny człowiek idzie do szpitala
– Gdzie ja zostawię moje rzeczy – narzeka zrozpaczony.
Jego rzeczy to kilka łachmanów.
– Wyrzuć je – radzi Robert.
– Ale to są moje ubrania. Co ja bez nich zrobię?
– Wyrzuć je. W poniedziałek przyjdę do ciebie do szpitala i przyniosę ci nowe oraz inne rzeczy, które możesz potrzebować.
Mężczyzna odbiera tę informację z radością. Robert załatwi mu także schronisko, aby po wyjściu ze szpitala nie musiał już spać na śmietnikach.

Pomagamy Marcinowi! Chłopak jest po trzech udarach. Pomimo kul, z trudem chodzi. Nosi buty ortopedyczne, które są tak zniszczone, że wystają mu skarpety. Chcemy mu pomóc, bo trzeba mu pomóc. Marcin mówi, że nie trzeba, że inni mają gorzej i mają większe potrzeby. MOPSy, GOPSy nie chcą mu pomóc, bo otrzymuje rentę w wysokości 600 zł (więc powinno mu na wszystko wystarczyć). Marcin był kiedyś zdrowym facetem, który miał piękną żonę. Życie mu się jednak posypało. Najważniejsze, że w dalszym ciągu jest pozytywnym facetem.

Dzisiaj jest bardzo wiele osób bezdomnych. Są jednak zadbani do tego stopnia, że trudno ich poznać. Jeden z nich wygląda jak biznesman. Nie możemy oderwać od niego wzroku. Pozostali są czyści i kulturalni. Tylko dwie osoby są lekko pijane. Wierzymy, że Słowo głoszone co tydzień zaczyna wzrastać i wydawać owoc w ich życiu. Bardzo często po nauczaniu ci ludzie płaczą i wyznają grzechy.

Pewien bezdomny mężczyzna ma bardzo brudne ręce. Kupujemy obcinarkę do paznokci. Myjemy mu ręce i buzię, aby zwiększyć jego szanse na skuteczne poruszanie się wśród normalnych ludzi. Cieszy się.

Mariusz i Marina przynoszą kilkadziesiąt kanapek, które sami zrobili w domu. Poświęcili dużo czasu, aby je przygotować. Tym większa jest ich radość, gdy widzą ludzi, którzy z apetytem je jedzą.

Stałym punktem spotkań jest robienie zdjęć do dowodu osobistego. Na tle zwykłej ściany pstrykamy zdjęcia, które potem drukujemy. Dzięki temu pozwalamy wielu osobom pokonać barierę finansową, której dotąd nie mogli przebrnąć.

Kolejne spotkanie Kościoła Ulicznego, gdzie dzielimy się miłością, którą sami kiedyś otrzymaliśmy, zupełnie niezasłużenie, bezwarunkowo.

Maciek Strzyżewski

 

DSC_0020 DSC_0021 DSC_0036 DSC_0052 DSC_0060 DSC_0061 DSC_0066 DSC_0070 DSC_0074 DSC_0076 DSC_0078 DSC_0087 DSC_0091 DSC_0107 DSC_0108 DSC_0117 DSC_0120 DSC_0122 DSC_0124 DSC_0125

103 spotkanie

DSC_0014Wydaje się, że dzisiaj nikogo nie będzie na spotkaniu. Nie ma wolontariuszy, ani nawet osób bezdomnych. Przychodzi Marian, który od dwóch lat jest co tydzień. Razem z Piotrem jadą po zupę a ja próbuję zebrać kogo się da, aby móc rozpocząć spotkanie. Zbieram gromadę w kółeczko i zapraszam do modlitwy i wysłuchania Słowa Bożego. Ludzie zaczynają się schodzić.

Przemawiam bez nagłośnienia i czuję się jak szesnastowieczny przebudzeniowiec. Ludzi jest coraz więcej, a w miarę mówienia przyłączają kolejni, w tym sporo zaciekawionych przechodniów. Nauczam, że Bóg daje nam zawsze kolejną szansę i nigdy z nas nie rezygnuje. Widzę jak nasi „twardzi” bywalcy ocierają łzy, a po chwili powierzają swoje życie Bogu. Zaczynają wierzyć, że wszystko jest możliwe. Żaden inny temat nie jest tak bardzo wart głoszenia, jak ten.

Piotr i Władimir mają głęboka rozmowę ze Sławkiem, który przyszedł tu prosto po pracy, w kombinezonie roboczym. Piękny to widok, gdy w uniżeniu modli się z chłopakami, nie wstydząc się innych ludzi.

Dwa tygodnie temu Andrzej oddał swoje życie Bogu. Dzisiaj przychodzi na spotkanie z uśmiechem na ustach. Poprzednio radziłam mu, aby do modlitwy dodał czytanie Biblii a wtedy jego życie zacznie się zmieniać. Twarz Andrzeja była wtedy żałośnie smutna, a teraz tryska z niego spokój i radość. Zmiana jest tak duża, że nie sposób jej nie zauważyć. Andrzej mówi, że czyta Pismo Święte i Bóg do niego przemawia. Znalazł pracę w zamian za jedzenie i spanie i jest z tego powodu przeszczęśliwy. Taki widok to balsam dla mojej duszy. Dowód, że warto przychodzić tu co wtorek.

Marina i Mariusz przynoszą kanapki. Morine ubrania. Dagmara i Piotr, choć sami wiele nie mają, przynoszą jogurty i jabłka. Zofia daje pieniądze na zakup chleba. Każdy daje coś, by pomóc tym, którzy mają jeszcze mniej. Jest dużo radości.

Proszę dziś jedną ze znajomych, która do tej pory nie pomagała, a jedynie się przypatrywała, by pomogła rozdawać łyżki. Później przychodzi do mnie i dziękuje mówiąc, że to była odpowiedź na jej modlitwy. Przedziwne jest życie chrześcijan.

Agata Strzyżewska

 

DSC_0010 DSC_0011 DSC_0013 DSC_0018 DSC_0027 DSC_0031 DSC_0039 DSC_0048 DSC_0050 DSC_0054 DSC_0055

102 spotkanie

Wtorki to szczególny dzień tygodnia w naszej rodzinie. Zawsze towarzyszy nam lekkie napięcie, bo nie wiemy „jak będzie”. Wydaje się, że nigdy nie jesteśmy wystarczająco przygotowani, uduchowieni, nie mamy dość radości, energii czy wiary, by iść na ulicę i się nią dzielić. Jednak za każdym razem okazuje się, będąc już tam, że świat jest pogrążony w takiej ciemności, że gdy my przynosimy te małe światełka, one stają się wielką jasnością w życiu ludzi. Nauczyłam się nie oceniać wielkości mojego światła, mojej wiary, mojego powołania. W Bożym Królestwie to, co w naszych oczach jest małe, potrafi być fundamentem wielkich budowli.

Mieliśmy awarię sprzętu. Głosiłam bez mikrofonu, bez muzyki w tle, bez zespołu, który by mógł wytworzyć odpowiednią atmosferę. Nie czułam ekscytacji, nie tryskał ze mnie entuzjazm, nie czułam Bożego namaszczenia. Zgromadził się jednak tłum naszych podopiecznych i w miarę głoszenia przybywało ludzi z ulicy, przechodniów, turystów, obcokrajowców. Głosiłam na podstawie historii o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie. Skupiłam nauczanie na słowach Jezusa: „Idź i nie grzesz więcej”. Jeżeli jesteśmy skruszeni i przyjmujemy przebaczenie Jezusa to musimy wziąć poważnie Jego słowa: „Nie grzesz więcej”. To znaczy, że jest to możliwe. Jezus nie kazałby robić czegoś, co nie byłoby możliwe dla nas. Ta kobieta była słaba moralnie i duchowo i nikt nie ma co do tego wątpliwości. A jednak Jezus kazał jej nie grzeszyć. My też możemy nie grzeszyć i nie możemy szukać wymówek w stylu: „nie jestem Bogiem” lub „tylko Jezus mógł nie grzeszyć”. Gdy skończyłam widziałam duże poruszenie. Jeszcze raz doświadczyłam potęgi Bożego Słowa głoszonego w prosty sposób. Zrobiło mi się żal tych ludzi, którzy słyszą je tak rzadko. Z drugiej strony uświadomiłam sobie, że każdy chrześcijanin może wyjść na ulicę i zacząć przemawiać. Bez sprzętu, prądu, wielkich przygotowań. To jest piękne!
W połowie spotkania zorientowałam się, że nie ma mojej córki, Jaśminy. Miała robić zdjęcia, a nigdzie jej nie było i nikt nie wiedział gdzie jest. Przed spotkaniem miała pójść do sklepu więc poszłam tam sprawdzić. Ale tam jej też nie było. Trwał Jarmark Dominikański i w mieście było tysiące ludzi. Zaczęły mi przychodzić do głowy najmroczniejsze scenariusze. Nie jestem matką panikującą, ale w tej sytuacji ciężko mi było zachować spokój, a miałam głosić i pomagać ludziom.

Gdy skończyło się spotkanie, w gronie wolontariuszy podziękowaliśmy Bogu i poprosiliśmy o znalezienie Jaśminy. Gdy znowu poszliśmy na miasto, aby jej szukać, usłyszałam głos: „Mamo!”. Tak się cieszyłam, że nie umiałam być na nią zła. Okazało się, że w drodze ze sklepu Jaśmina podeszła do jednego ze stoisk z dewocjonaliami i zaczęła rozmawiać ze sprzedawczynią. Rozmowa dotyczyła Boga, Biblii, obecności Ducha Świętego, darów duchowych, chrztu w Duchu i mocy Bożej. Kobieta powiedziała, że była w Gdańsku od 3 tygodni i że często była przygnębiona, ale dla tej jednej rozmowy, z tą dziewczynką, na temat życia duchowego, warto było tu przyjechać. Rozmawiały przez półtorej godziny. Moja córka stwierdziła, że pragnie być bliżej Boga bardziej niż kiedykolwiek przedtem.

Z powody tej rozmowy nie mamy zdjęć z ostatniego spotkania. Nic się jednak złego nie stało. Duch wieje jak chce.

Agata Strzyżewska

101 Spotkanie

DSC_0014Wakacje są trudnym okresem dla Kościoła Ulicznego. Wydawać by się mogło, że ładna pogoda powinna sprzyjać spotkaniom ulicznym i efektywnej służbie. Tymczasem osoby bezdomne w lecie radzą sobie znacznie lepiej i nie czują aż takiej potrzeby, aby przychodzić na zupę lub posłuchać o Bogu. Wolontariusze natomiast są w urlopowych rozjazdach albo ulegają odprężającej atmosferze lata i turystycznej aurze miasta. Tym razem było nas jednak sporo. To ważne, bo w dużej gromadzie łatwiej jest budować wzajemną wiarę i poddawać się atmosferze Nieba.

Historia o faryzeuszu i celniku mocno dotknęła Andrzeja, który płakał i bardzo pragnął zmiany życia. Długo rozmawialiśmy i modliliśmy się dla niego o wolność od alkoholu i nowe życie. Opowiadaliśmy mu o nowej tożsamości w Jezusie, która prowadzi do uwonienia od tego jak żył kiedyś oraz do faktu, że Bóg przyjmuje go jako swojego syna. Ważne jest, aby ten kto wychodzi z nałogu nie czuł potępienia po wyznaniu grzechu, ale rozumiał Bożą miłość i wybaczenie. By wybaczył sam sobie i przestał myśleć o sobie w kategoriach grzesznika. Grzesznik grzeszy, bo taka jest jego natura, ale dziecko Boże robi to, co pokazuje mu Tata w Niebie.

Rozmawialiśmy z Anią, która przez dwa ostatnie lata była bezdomna. Chociaż kiedyś miała pracę, dom i cieszyła się dobrą opinią ludzi, to w pewnym momencie wszystko zaprzepaściła. Miała bardzo prestiżową pracę, a upadła tak nisko, że wylądowała na ulicy pijąc tanie wino z alkoholikami najgorszego rodzaju. Nagle zauważyła, że otaczają ją ludzie, którzy nie przypominali jej dotychczasowych znajomych, którzy mieli rodziny, domy i samochody. Ania wzięła się w garść i powiedziała sobie, że nie pasuje do tego towarzystwa. Znalazła pracę. Nikt nie wie, że przychodzi do niej po nocy spędzonej na czyjejś działce. Odłożyła pieniądze. Za kilka dni wprowadza się do wynajętego mieszkania. Jest wdzięczna Bogu, że pomaga jej wrócić do normalnego życia. Świadectwo Ani dopiero powstaje.

Turyści z całego świata przechodzili obok naszych stołów. Widzieli jak się modliliśmy i przytulaliśmy. Niektórzy pytali nas o to. Znudzeni taksówkarze tym razem też chętnie słuchali ewangelii. Zakończyliśmy modlitwą wdzięczności Bogu za to, że objawia się w mocy i w coraz wyraźniejszy sposób dotyka się życia ludzi pragnących zmiany.

DSC_0016 DSC_0004 DSC_0009 DSC_0014

!!!Setne spotkanie Kościoła Ulicznego w Gdańsku!!!

DSC_0231100 spotkań to pokaźna liczba, pod którą kryje się wielu ludzi, rozmów, modlitw, historii życia, radości, misek zupy i przejechanych kilometrów, ale także smutków, rozterek i zmagania się z samym sobą. Dzięki Bożej łasce i wierności daliśmy radę. Z grafiku nie wypadło nam ani jedno wtorkowe spotkanie. Przeszliśmy długą drogę, po której jesteśmy bogatsi, mądrzejsi i bardziej dojrzali. Warto było.

Można byłoby się spodziewać dzisiaj torta, wielkich przemówień, występów zespołów i tłumów ludzi. Niestety. Nic z tych rzeczy. Wita nas deszcz i bardzo niewielu ludzi. Spotkanie rozpoczynamy z jednym wolontariuszem. Potem dochodzi jeszcze dwóch. Tak skromnie nie było jeszcze nigdy w naszej historii. A pomimo tego jest wspaniale. Bóg jest w tym samym miejscu co zawsze, a misja jest tak samo ważna.

Na początku pod drzewem prowadzimy nauczanie i modlitwę. Kilka osób ma parasole. Reszta moknie. Mówimy o nakarmieniu przez Jezusa kilku tysięcy ludzi. Bóg bierze nasze niewiele i zamienia je w bardzo wiele. Może to zrobić na pustyni naszego życia. To wielka nadzieja dla naszych podopiecznych. Czas nauczania staje się coraz bardziej znaczący. Bezdomni, domni, ludzie uwarunkowani i zdrowi jednoczą się w Bożej obecności. Są to chwile, podczas których czujemy, że jesteśmy Kościołem.

– Czy pan jest księdzem? – pyta mnie jakiś człowiek.
– Jestem kimś więcej niż księdzem – odpowiadam jemu.
Jakiś bezdomny mężczyzna podchodzi do mnie i mówi, że słyszał moją odpowiedź.
– Ja rozumiem, co pan tamtemu odpowiedział. To było bardzo mądre. Pan jest dzieckiem Boga. To jest potężna prawda. Ja też nim jestem. Wiem o tym, ale niestety upadłem w swoim życiu – mówi i zaczyna szczerze płakać. Mówi, że pragnie wrócić do Boga i do społeczeństwa. Obok stoi jego żona. Od 30 lat są razem, na dobre i na złe. To wzruszająca sytuacja. Umawiamy się na czwartek, aby lepiej się poznać.

Z powodu braku wolontariuszy spotkanie obsługują bezdomni. Rozlewają zupę. Rozdają chleb. Są przejęci. Czują się wyróżnieni. W ich życiu wydarzyła się wielka rzecz. Stają się naszymi współpracownikami. Zapraszamy ich na czwartek.

Pani Maria w strugach deszczu daje nam pieniądze na chleb do zupy. Jest tutaj pomimo, że pogoda nie sprzyja. Chce pobyć z nami i zaczerpnąć z Bożej atmosfery.

Dzisiaj jest tutaj wielu ciekawych ludzi. Mają swoje problemy, ale na szczęście nie wynikają one z uzależnień. Próbują coś ze sobą robić. Aż siedmioro z nich zapraszamy na nasze czwartkowe spotkanie. W tym są dwa małżeństwa. Bardzo się cieszymy, że będziemy mogli im pomóc.

Na koniec we czwórkę modlimy się na parkingu. Dziękujemy Bogu za Jego prowadzenie i błogosławieństwo podczas ostatnich dwóch lat. Potem idziemy do restauracji. Tam opowiadamy świadectwa Bożego prowadzenia. Nasz apetyt na Jego Królestwo rośnie. Czekamy na więcej. Wiemy, że najlepsze jest dopiero przed nami.

Maciej Strzyżewski

 

DSC_0221 DSC_0231 DSC_0236 DSC_0237

Podziękowania dla darczyńców

DSC_0071 NRPragniemy serdecznie podziękować wszystkim darczyńcom, którzy od lat wspierają KOŚCIÓŁ ULICZNY w GDAŃSKU. To dzięki Waszej pomocy może dziać się to wszystko, o czym czytacie w naszych relacjach. Dzięki Waszemu wsparciu udało się wydać tysiące posiłków, wykupić leki dla wielu chorych, dać start w nowe życie kilku osobom, tysiącom dać nadzieję.

Dziękujemy: RESTAURACJI BARBADOS, PIOTROWI FURGALE, PIOTROWI SKUPINOWI, FIRMIE GOSIA MICHALAK PHOTOGRAPHY, STOWARZYSZENIU PRZYSTANEK NIEBO, CHRZEŚCIJAŃSKIEJ FUNDACJI EDUKACJI MONTESSORI,

Dziękujemy: Monice Szary, Agnieszce Głaz, Piotrowi Kosowskiemu, Łukaszowi Tułakowi, Adamowi Ratajczakowi, Arturowi Milczarkowi, Annie Trześniowskiej, Tomaszowi Cymkowi, Wiesławie Walaszczyk, Magdalenie Szefler, Karolowi Kamrowskiemu, Mariuszowi Koterwasowi, Monice Podgórnej, Julii Jabłońskiej, Ewie Jobs, Agnieszce Kweczlich, Katarzynie Mudlaff, Henryce Janik, Krzysztofowi Waszczukowi, Franciszkowi Wiśniewskiemu, Jackowi Śliwie, Renacie Woźniak, Tomaszowi Omeljaniukowi, Ludmile Szczepańskiej, Dominice Domańskiej, Paulinie Gąsienicy, Karinie Witta, Renacie Wójcickiej, Elizie Jurkaniec, Ewie Wojciechowskiej, Marcinowi Więckosiowi, Radkowi Sz, Jackowi S, Izabeli B, Magdalenie P, Hannie K oraz wielu innym anonimowym ludziom dobrej woli, których imion nawet nie znamy.

„Czcij Pana darami ze swojego mienia i z pierwocin wszystkich swoich plonów! I będą twoje stodoły wypełnione ponad miarę, a twoje prasy opływać będą w moszcz” (Przyp 3,9-10).

Organizatorzy KU

Agata i Maciej Strzyżewscy

 

1 (33) 2 (38) 4 (43) 4 (49)

DSC_0178.jpgDSC_0203.jpg